To są szczególne dni. To dni zatrzymania się i pewnej refleksji.
Odwiedzamy groby bliskich.
Te groby w jakiś sposób nas określają, a przynajmniej wskazują nasze korzenie.
W moim wypadku to jest jeden mały cmentarz na Podlasiu. Tam jest pochowany mój ojciec, moje obie babcie, dwóch moich dziadków, moi pradziadkowie i dalsza rodzina.
Kilkanaście zniczy aby upamiętnić kilka pokoleń moich przodków.
Jednocześnie, od ponad 20 lat, zatrzymuję się na drugim cmentarzu w tej miejscowości. Obok, 300 m w bok. Zapalam znicz. I zastanawiam się jak łatwo jest przekroczyć linię, której nikt nigdy przekroczyć nie powinien. Jak to się stało, że Jedwabne już nigdy nie będzie się kojarzyło ze spokojną, leniwą mieściną gdzieś między Narwią i Biebrzą.